Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 174.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Spytała królewna, czy mocno był zasmucony zgonem brata, boleścią jakiej musiała doświadczyć matka, dotknięta tym zgonem?
Na to naiwne pytanie karzeł nie umiał odpowiedzieć, tak dowodziło nieznajomości wielkiej stosunków rodziny. Objaśnić zaś królewnę, że matka nie kochała syna, że sama spiskowała przeciw niemu, że brat nie cierpiał brata i że się cieszyć mógł z jego zgonu... nie mógł Krassowski. Spuścił oczy i milczał.
Gdy się to działo u królewnej — na dole u króla, w mieście nieustannie mieniali się przybywający i odjeżdżający. Francuzi jeden po drugim opuszczali Kraków.
Panowała między nimi jakby panika jakaś, która sprawiała, że jeden przed drugim prosili się, domagali, błagali, aby ich do Francyi puszczono.
Bellièvre pierwszy pożegnał króla, zabrał listy i jawnie w biały dzień ruszył z pośpiechem wielkim, ale to się tłómaczyło potrzebą wysłania przez niego listów pełnomocniczych.
W istocie zaś powierzonem mu było zapewnienie się, iż konie dla króla przysposobione zostaną na drodze.
Na Sederyna i Larchanta nie można się było całkiem spuścić, bo król naglił, nie dając im czasu do przygotowania przeprzęgów.