Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 188.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i mało znaczną, która na Kaźmierz wychodziła. Poszedł sprawdzić, ale tu nie znalazł straży. Drzwi kute zaparte były drągiem i mocnym zamkiem obwarowane.
Wiedział że u burgrabiego były klucze. Świeciło jeszcze w oknie u niego. Allemani wszedł z pozdrowieniem. Nie chciał się zdradzić ze swem szpiegostwem, a pragnął czegoś dowiedzieć.
Burgrabia pacierze odmawiał, stojąc już w jednej koszuli.
Pan Franciszek go pozdrowił, byli ze sobą bardzo przyjaźnie.
— Gdybyście byli łaskawi klucza mi dać od furtki na Kaźmierz, mam sprawę do miasta — rzekł kłaniając się kuchmistrz.
Burgrabia przeżegnał się właśnie, kończąc pacierze.
— Ale ba! gdybym miał klucz, dałbym go wam chętnie — odparł — licho nadało, że mi ten rozpustnik Suwra, czy jak się on tam zowie, który przy królu jest, tylko co go wyprosił. Powiada, że go jakaś mieszczka na wieczerzę w cztery oczy zaprosiła! O! ci Francuzi!
Allemaniemu ciarki poszły po grzbiecie.
— Masz tobie! — zawołał — Suwra! najpewniej dla króla.
Burgrabia jeszcze mu się uniewinniał i tłómaczył, gdy kuchmistrz już o furtę niespokojny,