Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 203.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

utrzymać. Ją trzeba było obrać królową, a chciałby mieć koronę, niechby ją był wziął.
Dalej ku ratuszowi gorzej było...
Tam na stolnicy, którą na fasach ustawiono, czeladź rzeźnicza zrobiła sobie teatrum.
Występował na niem z cienkiemi jak patyki nóżkami, w śmiesznym stroju z jakichś oberwanych sukna kawałków niby król, Henryka przedrzeźniająca karykatura.
Chłopiec udający go wywijał się, kłaniał, brał w boki, tańcował, a gawiedź śmiała się do rozpuku.
Ta lalka tak się podobała, że do niej zaraz kilka innych się przyłączyło. Drugi udawał Psubrata (Pibraka), inny Souvraya. Znalazł się naostatek grający rolę francuzkiej dziewczyny, bez której się naturalnie obejść nie mogło.
Ale to było tylko zabawką, gorzej na bocznych ulicach się działo, gdzie do domostw szturmowano, domyślając się w nich schronienia Francuzów. Nie schwytano ludzi, bo ci przestraszeni życie ratowali ucieczką do zamku, po klasztorach i dworach posłów, ale mienia już jak do wyjazdu poukładanego, rozchwytano dużo.
Wśród tego rozruchu, który ani panowie, ani burmistrze i starszyzna nie mogli uspokoić, zmuszając tłumy aby się rozeszły, znalazł się Talwosz zbudzony zawczasu.