Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom III 215.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Los tak chciał, aby na niej zbiegł Henryk i zdradził tego, który mu ją ofiarował.
Villequier, Pibrak i kilku innych, z przewodnikami, których miał dać Sederyn, oczekiwać przyrzekli przy figurze nad drogą, u zrujnowanej kapliczki, z obrazem matki Boskiej.
Ale ani Villequier, ani Pibrak, a co gorzej, przewodnicy też się nie znaleźli na miejscu.
Czekać? nie było podobieństwa, czas upływał, król pierwszy ofiarował się jechać na oślep w kierunku ku granicy, spodziewając się, że go albo napędzą, lub się gdzieś z nimi spotka.
Noc chmurna i ciemna z trudnością nawet wybitą drogę znaleźć dozwalała.
Kilkanaście zaledwie kroków ubiegłszy król i towarzysze jego ugrzęźli w błocie, z którego ledwie się wydobyć potrafili.
D’Ermenville pobiegł szukać gościńca i udało mu się go znaleźć. Puścili się czwałem, gnając konie bez miłosierdzia, a jazda ta szalona, w milczeniu, wśród ciemności, około dwóch godzin trwała.
Las stał czarny przed nimi, a w nim dróg krzyżowało się kilka. Niepewność którą obrać. Souvray najszerzej wybitą wskazał, ale ta prowadziła do porębu, z którego drzewo budulcowe wywożono. Nagle, obalonych kilkanaście ogromnych sosen, kłody, pnie i gałęzie nagromadzone zaparły dalszą drogę.