Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom II 038.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Zborowscy też w początkach umilkli przybici; lecz nie darmo biskup Walencyi był wysłanym do Polski, a jeden z najzdolniejszych owego czasu pisarzy w pomoc mu był dodany.
Zaczął od tego Montluc, iż napadających na niego o cierpliwość prosił, dopókiby z Francji nie odebrał wiadomości wiarogodnych. Zapewniał z uśmiechem, że przeczuwa potwarze i złośliwości, iż król i królowa matka oczyścić się potrafią z zarzutów mordowania własnych poddanych.
Pibrac już przygotowywał swój list do Elvidiusa; pisano memoryały, mające wprędce nadejść do Polski, w których dowiedzionem było, że król wcale winien się nie czuł. Owszem, okazał największą litość dla ranionego admirała Coligny, gdy się dowiedział, iż on i Hugonoci na życie jego sprzysięgli się i tejże nocy na Luwr napaść mieli. Musiał się więc król bronić i dozwolił Gwizyuszom uprzedzić spiskowych. A potem — potem sam lud ujmując się za pana swojego, oszalały dokonał reszty.
Winnemi więc byli sami Hugonoci, którzy na życie rodziny królewskiej czyhali.
Wszystko to jasne było, jawne, dowiedzione jak na dłoni.
Tysiącami relacyj tych nowych o rzezi św. Bartłomieja rozsypano natychmiast w całej Polsce. Drukowano je w Niemczech i w Krakowie.