Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 116.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Radziwiłł zasępiony nie ujął się za prawa królewnej, myśl jego zdawała się gdzieindziej wędrować.
— Cesarz — odezwał się — pewnie dla nas najlepszym panem będzie i obrońcą, ale w Polsce ma on wielu nieprzyjaciół.
Commendoni uśmiechnął się.
— Ci się nawrócą — rzekł — nie obawiajcie się. Korzyści z wyboru członka cesarskiego domu są tak wielkie dla kraju, dla Kościoła, dla całego świata, że je w końcu wszyscy uznać muszą.
— A jeśli Polacy się oprą temu wyborowi — przerwał Chodkiewicz — tem lepiej, zerwiemy Unią. Nie przyniosła ona nam korzyści żadnych a straciliśmy na niej wiele.
— Nie mówcie tego, niech Bóg uchowa — począł łagodnie Commendoni. — Osłabłyby oba państwa, a że, jak mówicie sami, sporne są granice i posiadanie ziem niektórych, cóż gdyby do wojny pomiędzy nimi przyjść miało.
Korzystaliby z tego nieprzyjaciele Krzyża św., Turcy i czyhający na posiadłości wasze carowie moskiewscy. Litwa, choćby coś poświęciła nawet dla Unii, nie tyle waży utrzymując ją, ileby mogła stracić zrywając.
Chodkiewicz nie nalegał, ale się nie zdawał być przekonanym, zamruczał tylko:
— Cesarz nam nasze odrębności, jakieśmy ocalili dotąd, poręczyć musi.