Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Infantka tom I 177.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nieład panował wielki w chwili zgonu i że ciało tymczasowo przeprowadzić miano do Tykocina.
Popłoch jeszcze panował taki, że starosta co do pobytu królewnej i przyszłego jej utrzymania nic nie umiał postanowić; nie rozkazywał nikt, nie wiedziano kto miał rozkazywać.
Anna po raz pierwszy ośmieliła się oświadczyć staroście, że co do osoby swej, czuje się swobodną i wolną postąpić tak, jak uzna właściwem. Wolski się nie sprzeciwiał.
Oczekiwano referendarza Czarnkowskiego, który przywieźć miał i wiadomości pewniejsze i skazówki jak postępować należało.
Następne dni królewna spędziła na nabożeństwie i rozmyślaniu, była milczącą i pogrążoną w sobie, jakby już teraz przyszły plan zakreślić chciała.
Każdego dnia wstawano z nadzieją, że Czarnkowski nadbieży, oczekiwano na niego do wieczora napróżno, a gdy i listy nie nadchodziły, odkładano nadzieję do jutra.
Następny ranek i wieczór tak samo upływał, a niecierpliwość rosła, Czarnkowskiego nie było.
Dnia jednego naostatek, jak zawsze żywy, ruchawy, mówny, na oko szczery, otwarty, wylany, z twarzą, która co chwila inne jakieś wyrażała uczucie zbyt dobitnie aby mogło być prawdziwem, przybiegł pan referendarz, cały