Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/033

Ta strona została uwierzytelniona.



II.


Znał Dobek dobrze stryja swojego i wiedział że mimo gwałtowności, umiał w potrzebie i spokojnego udać i co wybuchało z niego w głąb nazad zepchnąć, nie spodziewał się jednak aby tak nagła zmiana zajść w nim mogła. Twarz nawet tylko co namiętnością drgająca, wygładziła się jak jezioro w pogodę, ani zmarszczki na niej nie było; głos brzmiał jakby w duszy pokój panował.
Z gwałtownych ruchów przeszedł naraz do ociążałych jakichś i obojętnych. Przybyły też pewnie odgadnąć nie mógł, iż na chwilę przed tém burzył się wojewoda.
Nie pilno mu było nawet pytać o to z czém przyjechał.