Wincz, który musiał go zobaczyć, wyszedł na spotkanie. Ujrzawszy gospodarza rycerz zwrócił się zaraz ku niemu i powitał go z poszanowaniem wielkiem.
Zamienili wejrzenie jakby się porozumiewali, wojewoda wprowadził go do dworu, lecz nie do izby blizko której żonę zostawił, ale do głębszej komnaty na tyłach, tak pustej jak całe to domostwo.
Przybyły ów gość osiadłym był od dziada w Wielkiej Polsce i liczył się już do tutejszych ziemian, chociaż krwią do nich nie należał. Ojciec jego na dwór króla Przemka sprowadzony z Niemiec dla biegłości w sztuce turniejów i różnych rycerskich cwiczeniach[1], zasłużywszy się panu, otrzymał od niego posiadłości znaczne, ziemię i lasy, tu się z córką ubogiego ziemianina ożenił i nazwisko nawet swe niemieckie von Kopfen zmienił na Kopę... Syn jego Petrek na pół był niemcem dla ojca, pół polakiem dla matki, — więcej go jednak pono ciągnęło serce nad Ren, skąd pochodził, niż nad Wartę i Wisłę.
Za młodu stary oddawał go na służbę rycerską do wojsk cesarskich, Petrek włóczył się z niemi po Włoszech, napatrzył świata i nabrał smaku do obczyzny. Gdy powrócił nic mu w domu nie smakowało, tęsknił za niemcami i za życiem zachodnim. Wszystko mu w domu się barbarzyń-
- ↑ Błąd w druku; powinno być – ćwiczeniach.