belkowania, w których lesie trudno się rozpoznać było.
Wszystko co dawniej znanem było i używanem przy obleganiu zamków, i co teraz wynaleziono na zachodzie, a zaledwie używać zaczynano — Krzyżakom służyło.
Od 1328 roku mieli oni już moździerze długie, z sztab żelaznych spajanych obręczami, i śmigownice, znali użycie prochu i kul ognistych. Gotowali się właśnie przerażać niemi polskich kasztelanów, i palić zamki których oni bronili. Wszystkie one prawie naówczas drewniane jeszcze były, rzadko gdzie jaki kawał muru się znajdował, a od podkładanego ognia broniła ich nalepa gliniana. Łatwo więc było zapalać dachy i odarłszy ściany ogień pod nie podłożyć.
Oprócz moździerzy i żelaznych działek, z któremi jak z tajemniczemi narzędziami kryli się Krzyżacy — widać było w podwórcach ogromne Bleydeny, Wippy do ciskania kamieni, Balioty na kołach, liburny, drabiny i haki.
Większe z nich których za wojskiem ciągnąć było niepodobna, rozbierali cieśle na wozy, inne na czółna składano do przewozu.
Około nich kręcił się mnogi lud szwargoczący po niemiecku — i nadzorcy stali rozprawiając co brać, co porzucić i jak zabierać.
Ciekawy Petrek, który już tu sznurkował
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/071
Ta strona została uwierzytelniona.