Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/072

Ta strona została uwierzytelniona.

wprzód i podglądał, prowadząc wojewodę, wśród tego lasu, kędy drogę sobie utorować nie było łatwo — zawiódł go umyślnie do miejsca, gdzie nowe przybory do wyrzucania ognia i kul kamiennych stały osobno pod strażą. Tu najwięcej też się ludzi skupiało opowiadając o cudownej sile jakiegoś czarnego proszku, którego parę garści starczyło by ogromną kulę, którą ludzi kilku zaledwie podnieść mogło, cisnąć na nieprzyjaciela...
Opowiadano sobie że pobożny jakiś mnich, zabawiający się robieniem lekarstw i różnych eliksirów, za przyczyną patronów świętych, ten straszny ogień wynalazł, aby on służył przeciwko poganom na chwałę Bożą.
Uczeńsi utrzymywali iż robiono go z siarki, soli jakiejś i węgla, i że pobożny też Albertus Wielki, mnich w Kolonji znał już tego ognia siłę i jej używał...
Wincz mógł zdala przypatrzeć się niepozornemu żelaznemu działu i na wozie złożonemu moździerzowi... Postali, poruszyli głowami, a że tu na nich krzyżacka służba z nieufnością patrzała, w prędce musieli odstąpić i szukać ludzi swoich i koni.
Te przygotowania do strasznej wojny, której skutki znał dobrze wojewoda, choć ona do pomszczenia go przyłożyć się miała, — zachmurzyły mu czoło bardziej jeszcze.