Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/096

Ta strona została uwierzytelniona.

dali Bóg królowa, po swojemu zowiąca się Aldoną, a po chrzcie świętym Hanną...
I nie czekając odpowiedzi Szarego ciągnął dalej.
— Widzicie jaka wesoła pani jest. Bo to młode i życia chce używać. Nasi księża do rozpaczy z nią doprowadzeni, bo by z niej jaką Salomeę lub Jadwigę uczynić chcieli, a tu na nią sposobu nie ma. Pomodli się zrana w kościele, a potém skoczy do dziewcząt swych i już się pieśni litewskie rozlegają po całym zamku. Bez śpiewania i śmiechu ta ptaszyna żyć nie może.
Ot co widzicie, my na to codzień patrzym... A że jej na zamku strach księży, w pole wyciąga z dziewczętami, aby śpiewać swe pieśni litewskie.
Nicby to nie było — tylko że nasi duchowni ani w ząb tego śpiewu nie rozumieją i bardzo się trwożą iż nieochybnie tam rzeczy pogańskie ich, litewskie tkwić muszą...
Chcieli królewiczownę innych pieśni uczyć, pobożnych — nie sprzeciwiała się im, ziewała tylko srodze, ramionami ruszała, i do swoich powraca, bo powiada, że nie ma jak te jej litewskie pieśni.
Szary milczał, i dla niego te śpiewy w języku pogan, dla Polaków niezrozumiałym, wielce podejrzane były.
— To jeszcze młode bardzo, — mówił dalej