iż się nań i stary król i każdy co go znał mógł spuścić a spać spokojnie. Dla tego, zawsze o syna jedynaka trwożący się Łoktek, Nekandę mu dawał za towarzysza i doradzcę.
Trepka już uprzedzony we drzwiach przyjął Szarego, wyzywając by mówił z czém przybywał. Mimo męztwa widać było po nim trochę niepokoju.
Szary rozpoczął obszerną relację o swem poselstwie, o pobycie w Pomorzanach, i o tem co mu się tam przytrafiło; mocny na to nacisk kładąc, że ów nieznany człowiek, który mu o zamierzonej oznajmywał zdradzie, mienił się duchownym, więc wiara mu większa mogła być daną.
Żeby zaś kto pod owe czasy, kapłanem się miał czynić, nie będąc nim — tego nie przypuszczano nawet.
Trepka raz i drugi sobie powtórzyć kazał przestrogę ową i wysłuchawszy opowiadania — rzekł:
— Dawnom to wróżył. Już mi tu wojewodzie z oczów źle patrzało. Z królewiczem łagodnym i uprzejmym, szorstko się obchodził, po za oczami i uszy naszemi wygadywał wiele, pono się i odgrażał... Znać było że się nie pogodzi z tém co mu przeznaczono. Ale król nasz stary omylił się w tém że mu wielkorządy odbierając i województwo, nad wojskiem władzy nie wziął.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.