Każda wojna, obyczajem ówczesnym prowadzona, w ruch wprawiała ludność i wywoływała nowe osady. Przed najazdami Połowców, a później Tatarów, przed łupieżą Krzyżaków, wojnami takiemi jak były z Czechami, którzy tysiące ludu zaprowadzali w niewolę, biedni ludzie gromadami zbiegali w lasy, a obawiając się często powracać na dawne, zagrożone siedziby, nowych szukali.
Naówczas widzieć było można, całe rodziny, z ubogiem mieniem, którego najcenniejszą część składały pracowite ręce, przywlekające się do tych miejsc które lasy osłaniały, gdzie bujniej trawa rosła, kędy płynęły rzeki — wpraszające się na pustkowia...
Potrzeba było długich lat i spokoju by z jednej pary ludzi rozrodziło się kilka lepianek i powstała osada.
Mięszali się tu ludzie różnych okolic i języków, których lata powoli jednoczyły.
Około miast zniemczałych, około klasztorów, naówczas jeszcze po większej części cudzoziemską barwę mających, tworzyły się małe osady kolonistów, z różnych części Niemiec przyciągających...
Nie wszystkie wioski były rolnicze, bo rola wiele pracy wymagała, a wiele nie dawała korzyści. Rolnik też najwięcej się opłacać musiał,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.