Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

zwarzyła; ruszyli zaraz szukać sobie towarzyszek i w Surdędze dowiedziano się że jednego dnia w pięciu się puścili na upatrzonego za Pilicą i przy ruczaju, gdzie z Wulki dziewczęta i niewiastki przychodziły prać bieliznę, porwali jedną piętnastoletnią dziewkę, a drugą zamężną młodą, na koń je poprzywiązywali i uprowadzili.
Puściła się za niemi pogoń, ale wieśniacy źle uzbrojeni pobić się dali, a dziewczynę i niewiastę uwieźli zbóje.. trzymali je na zamku do czasu i, choć się o nie upominano wydać nie chcieli. Tak się i zostało.
Trwoga poszła po osadach okolicznych, że się już pilnowano wszędzie od tych rabusiów.. Oni też za trzecią dziewczyną pono wyjechali dalej i od trzody porwali o mil kilka, a tak uszli z nią, że i gonić nie było wiedzieć dokąd.
Na pagórku wkrótce stanął zrąb dworu, który żółciał zdala. Czuć już było sąsiada, bo nad granicą umyślnie ludzie jego szkody zdawali się wyrządzać, ale do bitki jeszcze nie przychodziło. Odgrażał się tylko Dalibor i pan Florjan.. Choć się domyślali Nikosza, nie byli pewni, bo go w oczy nie widzieli.
On też z napaścią nie spieszył, bo słabszym się czuł, ludzi miał nie wielu. Tym czasem tylko ściągał osadników, posyłał i już na skraju lasu małą osadę zakładał, którą Cieślakami zwano, bo