Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

się ich przyjmować, bo i to się zdarzało że w nich nasłanych zdrajców potem poznawano.
Przy tych wszystkich utrapieniach powszednich, inna kobietaby oczy wypłakała i los swój nieszczęśliwy przeklęła, ale Domna była wielkiego ducha niewiastą rycerską jak mąż, — i w ogniu tem żyła śpiewając a śmiejąc się jakby w swem żywiole..
Mężowi też, który powinność swą rycerską i służbę odprawiać musiał, nie stanęła na zawadzie nigdy, nie strzymała go gdy szedł ani łzami ni słowem. Uspokajała owszem gdy na koń siadł aby o dom się nie zbyt troszczył, bo oni z ojcem rady sobie dać potrafią. Pod niebytność też mężowską, ona i Dalibór musieli czuwać bez wytchnienia.
Nocą straże chodziły z grzechotkami i nawoływały się. Na najmniejszy szmer podejrzany bito w deskę na ludzi, aby wstawali.
Wieczorem nie spuszczając się na nikogo, Dalibor sam lub Domna obchodzili gródek do koła, każdej furty probując czy była dobrze zawarta, każde okno zasuwając i pilnując czy za ostrokołami kamień, koły, haki były na podoręczu.
Dalibor nie bardzo spać mogąc, kilka razy w nocy wstawał.. We dnie ktokolwiek się do wrót zjawił, musiano badać i opatrywać kto był, nim go puszczono. Jechać nawet do drugiej