Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/184

Ta strona została uwierzytelniona.

od dołu, ale kute były sztabami żelaznemi, więc się trzymały, a za niemi drugie stały, o których nie wiedzieli.
W zamku zawrzało....
Domna wstała przerażona od kolebki dziecka, załamawszy ręce; przytomność opuściła ją na chwilę. Sądziła że zbóje się już na zamek wdarli. Lecz natychmiast prawie odzyskała przytomność, dziecko oddała niańce, a sama pochwyciwszy mieczyk za starym ojcem pogoniła.
Około wrót już się bronić zaczęto i zrzucać kamienie i koła zębate na oblegających..
Dalibór rozkazywał, z zimną krwią człowieka, który wiele już przeżył i nie łatwo się daje ustraszyć.
W czeladnej izbie ogień był jeszcze, tu siedziała Żurycha, blada i drżąca... Domna wpadłszy do niej, nakazała wodę nastawiać i garnki ze smołą ludziom nosić na wyżki.
Przelękła baba — sama niewiedząc co czyni była posłuszną i z niezmierną gorliwością poczęła dziewkom rozkazywać...
Czeladź cała poszła na posługi załogi nielicznej, kto z czem mógł i miał.
Od wielkich wrót udało się na chwilę napaść odegnać, ale wnet ludzie Nikosza drabiny nieco dalej do częstokołów przystawiać zaczęli, patrząc gdzie obrońców nie widać było...
Tymczasem Bąk u furty stał i czekał, nie