Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.II.djvu/011

Ta strona została uwierzytelniona.

czeństwa, sama nieznajomość jego, zuchwałym go nie uczyniła.
Ku Poznaniowi teraz i król i królowa zwracali tęskne oczy, radzi się co o synaczku dowiedzieć.
W nim oni żyli oboje.
Posłowie, którzy przynosili różne wieści, o królewiczu mało wiedzieli. Mówiono że miał wyciągnąć, dokąd nie powiadano, bo dla bezpieczeństwa taić musiano, schronienie jego.
Król dnia tego sam za wojskiem wyruszyć miał.
Wiedziano już, że Jan, król czeski, który się razem i polskim nazywał, miał z Krzyżakami razem uderzyć na Polskę. Zakon czekał na niego, z nad Renu, z Inflant posiłki do Malborga i Torunia już nadeszły. Czechy się ociągali.
Uwiadomiony o tem król, chciał korzystać z opóźnienia i na Krzyżaków uderzyć, nimby się z Czechami połączyli.
Pobożna królowa Jadwiga, przed odjazdem małżonka pociągnęła przed ołtarz patrona.
Cały wojenny dwór pański, który razem z nim się wybierał w pole, zajmował szczupły naówczas kościół i kaplicę.
Modlili się oboje królestwo na tem właśnie miejscu, gdzie, wedle woli swej wkrótce może spoczywać mieli. Ołtarz św. Władysława grób wyprzedzał..