Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.II.djvu/029

Ta strona została uwierzytelniona.



II.


Trzeciego dnia po wyjściu z Krakowa, nad wieczorem kładło się wojsko obozem pod wsią Wronne, u skraju lasu, nad rzeczką...
Miejsce było dogodne, dla króla na nocleg stała pod kościołkiem plebanja; w wiosce coś nie coś dostać było można, a las dostarczał drzewa do ognisk i na szałasy...
Ludzie powolnym pochodem byli znużeni i warczeli.
— Co tu noga za nogą się podkradać, — wołał Łęczycanin Sukosz zasiadając przy ogniu — wprost iść na tych zbojów, zewrzeć się z niemi i albo zginąć albo zgnieść.
— Ale! — odparł Wilczek z Turowa z siwym wąsem, człek wystały i doświadczony — ale! krew masz gorącą i chce ci się co rychlej do żonki powracać, — a wojna ma prawa swoje.