Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.II.djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

Rozprawiano tak około ognia, i zdania się różne z sobą spierały.
W drugiej stronie obozu, po za wozami, w których królewskie szaty, zbroje i zapasy prowadzono, — nieco odsunięty od innych stał ów czterokonny zaprząg, który wiózł nieznajomą płaczącą niewiastę. — Była nią żona wojewody Wincza.
Na samą wieść o zdradzie jego, która się coraz bardziej szerzyła — powstała w wojsku i starszyźnie taka niechęć, taka nienawiść przeciw zdrajcy, iż imienia jego wymówić nie było można. Biedna niewiasta słyszała omdlewając jak go przeklinano, odgrażano się nań i zemstę mu zapowiadano. Musiała więc taić nazwisko swe, bo z niem życia nie była pewną. Zakazała ludziom wyjawiać je... sama zaś trzymała się na uboczu od wszystkich, milcząca...
Tych, którzy zagadywali do niéj, zbywała milczeniem i łzami.
A że zawsze u nas wielkie było niewiast poszanowanie i cześć dla łez, nie naprzykrzał się jéj nikt... Litowano się domyślając nieszczęścia, które ją dotknęło.
Trafiło się tego wieczora, iż wozy królewskie, a z niemi i wojewodzinéj, najbliżéj były Sieradzian, między któremi Florjan Szary się znajdował.
Od wyjazdu z domu, żonę pozostawiwszy na obcych opiece, świeżo po przestrachu takim,