Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.II.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

Biskup Matjasz litościw nad umarłemi, dla rannych téż miał serce ojcowskie, Florjanowi i innym ciężko okaleczonym, których rany spokoju i ducha bezpiecznego potrzebowały, ofiarował schronienie we dworze swym w Brześciu Kujawskim. Tu łatwo ich nawet na noszach przenieść było...
Wojewodzina, która czekać musiała z powrotem do domu, aż by się wojna w Poznańskiem skończyła — schronić się miała z woli męża do Brześcia.
Tak więc Szary, który wprzód nią się opiekował, zyskał teraz w niéj opiekunkę troskliwą.
Brześć i Radziejów napełniły się rannemi — których liczba znaczną była.
Po pierwszem opatrzeniu ran przez kanonika Wacława, i po przebyciu gorączki, a niemocy jaka nastąpiła po niej, Szary, przeciwko wszelkim lekarskim przepowiedniom, w dziwny sposób szybko do zdrowia przychodzić począł.
Obietnica króla, w któréj spełnienie święcie wierzył; niecierpliwość powrotu do domu, zobaczenia żony, dzieci, ojca, dawały mu siłę cudowną, która z każdym dniem rosła.

W izbie dworca biskupiego, leżało ich trzech porąbanych, których wojewodzina odwiedzała codziennie. Jeden z nich Starża, młody był i rękę tylko miał przeciętą, silny i zdrów, przeciez[1] rany mu się jątrzyły i cierpiał więcéj, niż Szary. —

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – przecież.