Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.II.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.



IX.


Radość i przestrach razem przyniosła z sobą żona wojewody, przybywszy w nocy do zameczku, który zawsze jeszcze w obawie o sąsiada, tak czujną był otoczony strażą, jak czasu wojny.
Wrót jéj w początku otwierać nie chciano, chociaż mówiła im o sobie i o Florjanie — obawiano się zdrady. Nareście wyszedł stary ojciec na wyżki, rozpatrzył się w szczupłym orszaku wojewodzinéj, i na zamek ją puszczono.
Domna stała tu już, z mniejszem dziecięciem na ręku, posłyszawszy o mężu, niecierpliwa, by się coś o nim dowiedzieć.
Wieść o bitwie pod Płowcami głucha i niepewna, doszła tutaj, ale z niéj o losie tych, co walczyli, nic wnieść nie było można.
Opowiadano, że padło ich wielu, że zwycięztwo było okupione drogo.