i sojusze i pomocników dla rzeczpospolitéj, skarb zasili.
To mówiąc powstał Kasztelan, nikt mu nie przeczył. Dobył jajka norymbergskiego z za żupana, spójrzał na godzinę i natychmiast się począł żegnać.
— Waszmość, kochany sąsiedzie, dodał na wyjezdnem zwracając się do Piotrowskiego — spodziewam się czasu elekcyj — będziesz z nami. Sandomierzanie wszyscy za Kondeuszem.
Nie wyjechał jeszcze za wrota, gdy Cześnik za boki się trzymając, powrócił do bawialni i zawołał.
— Trafił — jak kulą w płot!!
Kondeuszowi zawczasu tryumfowali, tak się zdawało zapewnionem zwycięztwo. Książe Lotaryngski, którego poseł niewiele miał do rozdania pieniędzy, sypał obietnicami, wkradał się wieczorami do jeżdżących na dwu stołkach przyjaciół, ale z każdym dniem mniéj miał nadziei aby mu się potężnego współzawodnika zwalczyć udało.
Pomijając to że Vice-Rex ksiądz Prymas, który mówił głośno że mu szło tylko o pana wiarę świętą katolicką w sercu mającego — dawno był dla Kondeusza pozyskalnym, wszyscy dostojniejsi z nim trzymali.
Michała Tomasza Wiśniowieckiego, którego podkanclerzy zalecał, nikt nawet za kandydata nie liczył.
Cała ta gałęź dawnego jagielońskiego rodu, zdawała się fatalnością jakąś na uschnięcie przeznaczoną. Nie zbywało jéj na ludziach, ale nie miała szczęścia. Najlepszym tego dowodem był niedawno zmarły Jeremi,