chała z zajęciem opowiadań nawet o toaletach paryzkich księżnéj Radziwiłłowéj i pani marszałkowéj Sobieskiéj.
Ostatniéj — nie lubiła księżna Gryzelda i wcale się z tem w kółku swojem nie taiła. Był to wstręt zarazem instynktowy i oparty na tem co słyszała i wiedziała o téj wychowanicy Maryi Ludwiki.
Przypisywano jéj tęż wygórowaną ambicję, ale daleko śmielsze, niemal zuchwałe dobijanie się majątku i znaczenia. Wyjście za mąż za starego Zamojskiego, mimo naówczas już rozpoczętych miłostek z pięknym Sobieskim, pożycie z nim, o którem się różnie wyrażano, potem powtórne śluby — zaplątanie w intrygi Kondeuszowskie, panowanie samo ułudne nad rozmiłowanym mężem, a zalotność uderzająca w obejściu się z innemi — nie czyniły ją surowéj księżnie sympatyczną; ale sąd bezwzględny, potępienie — nie wyszło nigdy z ust księżnéj — Gdy mówiono o przepięknéj, czarującéj marszałkowéj — milczała. To było jedyną oznaką, że mówić na jéj pochwałę nic nie mogła lub niechciała. Zmuszona, chwaliła zwykle tylko wielki smak w strojach, któremi się piękna Marja odznaczała... Książe Michał, który ją widywał i spotykał często, nie był też zachwycony pięknością, nie osłaniającą i nie zaślepiającą na charakter téj Armidy, żywy do zbytku, despotyczny, kapryśny, chciwy panowania.
Była to jedna z najgorliwszych stronniczek Kondeusza, o któréj powiadano, że wszystko prowadziła, a męża miała tylko dla spełniania swych rozkazów.
W dworku księżnéj Gryzeldy była ona prawie nie widywanym gościem.
Przyjemności w towarzystwie smutnéj wdowy, żywa
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/036
Ta strona została uwierzytelniona.