się wszędzie, odegrywania różnych ról wedle potrzeby i zasiągania potrzebnych informacji. Nikt by w tym skromnie ubranym, łysym nieco, pokornym, cichym Stolniku nie domyślił się narzędzia Prymasa, który jak gdyby go nie znał, — nigdy w Łowiczu pokazywać mu się nie dozwalał nawet. — Gorzeński miał dosyć miru u szlachty, a nikomu nie zawadzał. Nie wystrzegano się go wcale, gdyż nie domyślano się w nim czynnego pomocnika Kondeuszowych... W stosunku do swego protektora i przyjaciół jego, Cedro tak się okazywał pokornym, posłusznym, miękkim jakby sam przez się nic nie znaczył i nie mógł — jednakże, dzięki nadzwyczajnéj gibkości swéj — umiał nieznacznie wyśledzić to co mu wiedzieć było potrzeba i pokierować wedle swéj myśli panami bracią.
Ukazanie się Gorzeńskiego w téj godzinie nie oznajmywało nic nadzwyczajnego, niemal codzień stawił się on z doniesieniami do Prymasa, po rozkazy jego... Przytomność Sobieskiego i Paca, dla których tajemnic nie miał — nie przeszkadzała mu poufnie rozmówić się z wiernym sługą.
Stolnik skromnie stanął w progu, pokłonił się bardzo nisko z kolei dygnitarzom i — czekał.
Prymas z widocznem ukontentowaniem spoglądał na przybyłego, lubił go i cenił.
— Cóż tam nam przynosisz, mój Cedro! — rzekł cichym i miękkim swym głosem arcybiskup... Quid novi!
Gorzeński namyślać się zdawał chwilę, badające czy porozumiewające się wejrzenie rzucił na Prymasa, ale odebrał odpowiedź niemą, iż otwarcie mówić może. Samo wszakże pytanie i wątpliwość zwiastowały
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/049
Ta strona została uwierzytelniona.