Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.

dem należycie nie tylko do magnatów, ale do jagiellońskiéj dynastji — a no sercem i duchem, po tem czegoście doznali trudno wam z panami iść, — szlachta też tem więcéj was miłuje.
Skłonił się zmieszany nieco ks. Michał, niewiedząc już co mu odpowiedzieć. Nastąpiła chwilka milczenia, przerwał ją Grąbczewski.
— W. Książęca Mość, nie możecie tego ani wiedzieć, ani widzieć, jaki duch szlachtę zagrzewa... a jak oburzoną jest, że jéj Simonjacy chcą swego króla narzucić. Głoszą go bohaterem wielkim, wodzem i hetmanem, ale pono inna to wojnę poradzić z niemcami czy z francuzami, niż u nas z kozaki i tatary. Nam drugiego by Jeremiego potrzeba... a przedewszystkiem szlachta, któréj więcéj jest stokroć niż panów, pragnie obrać sobie króla po swéj myśli a woli Bożéj.
Słuchał ks. Michał zdziwiony nieco, niedowierzający, lecz ciekawy.
— Pierwszy to raz o tem usposobieniu wmościów się dowiaduję — rzekł — ale życzę, aby lepiéj porozumieć się i iść zgodnie, a do rozterki i rozdwojenia nie dać asumptu.
— Lubo, nam się widzi — dodał cicho i skromnie Piotrowski — nie może być ani walki, ni rozdziału. Nas szlachty, jest, co najmniéj kilkadziesiąt tysięcy, Kondeuszowych panów, licząc hojnie, kilkuset... więc liczba weźmie górę...
Słuchając tego programu jak zabawnéj baśni, Wiśniowiecki, który widział w tem tylko fantazję szlachecką, nie mogącą się urzeczywistnić, wesoło napełnił kieliszki winem, które przed nim stały i odezwał się konkludując do Piotrowskiego.