po większéj części, a że już od miesiąca się tu rozłożył, miał czas sobie stworzyć pewną fiziognomję odrębną.
Nie mówiąc już o tem, że Litwa i Ruś samą powierzchownością, mową i obyczajem, na pierwszy rzut oka różniła się ogromnie od Wielkopolski, małopolan i mazurów, każda ziemia miała odznaczające ją właściwości. Po sukniach, po wozach, po uprzężach i po garnuszkach z jadłem odróżnić było można zkąd kto pochodził...
Prześmiewano się tak dobrze z mazurskiéj mowy, jak ze śpiewania litwinów, ale drwiono też z różnych właściwości krakowian i sandomierzanów. Rzadko jednak między panami bracią przychodziło do drapieżnéj waśni, a dłuższe obozowanie pozawiązywało mnóstwo stosunków i poprzypominało dawne kolligacyje i związki.
Życie tu wiodło się w osobliwszy sposób. We wszystkich województwach, naczelnicy ich, starszyzna, pan wojewoda, kasztelan mieli rozbite namioty pańskie ogromne, często po kilka ich otaczało chorągiew, a tabor też wozów je opasywał — ale pan wojewoda nigdy lub bardzo rzadko noc przepędzał w polu, miał każdy pomieszczenie w klasztorze, dworze, w najętéj kwaterze w Warszawie, a na Wolę, do swoich zjeżdżał tylko we dnie, gdy było potrzeba. Stoły otwarte, marszałkowie dworu obsługiwali, zastępując panów.
Oprócz tych różnobarwnych, kosztownych, szkarłatnych, złocistych, pasiastych namiotów pańskich, które zdala widać było, mało kto miał pokaźniejszy.
Bracia szlachta albo sobie kleciła szatry płótnem zgrzebnem i wojłokami okryte, lub budowała szałasy, budki i szopki. Niektórzy z tarcic wcale pokaźno
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/092
Ta strona została uwierzytelniona.