— Ale ja wcale za mąż wychodzić nie myślę — powtarzała Zebrzydowska.
— To dziwactwo — mówiła żałująca ją ks. Gryzelda — za mąż iść jest przeznaczeniem naszem! Choćbyś nie chciała, musisz... Klasztor ci się też nie uśmiecha...
— Ah! — kończyła Hela — z dwojga złego jużbym wolała prawie klasztor, niż zamążpójście przeciw sercu i przeciw woli.
Świadek tego oporu, w końcu i ks. Michał przed matką brał stronę kuzynki.
— Jeżeli się jéj Kiełpsz nie podoba — mówił — i za mąż iść nie chce! pocóż ją zmuszać?
— Nie zmuszam jéj — tłomaczyła się stara księżna — ale... zostaw to mnie.
Miała pobudkę do tego wielką troskliwa matka, że tak uporczywie Helę nawracała. Oka jéj nie uszło to, o czem ani Hela ani ks. Michał sami nie wiedzieli, do czego się nie przyznawali przed sobą. Ks. Gryzelda widziała rodzącą się miłość syna dla wychowanki i jéj uczucie dla niego. Napełniało ją to obawą; nie lękała się żadnego ze strony obojga zapomnienia się, ks. Michał był statecznym, pobożnym i surowych obyczajów młodzieńcem; Helce dziewczęciem zbyt panującem nad sobą, aby im groziło niebezpieczeństwo, ale coraz bardziéj przywiązując się, nawykając do siebie — mogli w końcu dojść do tego przekonania, że bez siebie żyć im niepodobna — a Michał mógł zapragnąć się z nią ożenić.
Naówczas cała przyszłość jego byłaby złamaną — wszystkie nadzieje matki w niwecz by się obróciły. Marzyła dla niego jakąś Zasławską księżniczkę, Lubomirską lub dziedziczkę ogromnych włości...
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.