Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

W ten tylko sposób dawny splendor domu mógł się podźwignąć.
Wmawiała to często ks. Michałowi, który słuchał milczący, ale wcale się nie przejmując.
Widząc jak te dwie drogie jéj istoty, kochały się, jak dla siebie zdawały się stworzone, jak Hela doskonale sobą dopełniała to, czego Michałowi brakło, matka smuciła się, iż los skazywał ich na rozłąkę — lecz teraz ona była głową rodziny, a nie mogła poświęcić jéj dla szczęścia jedynaka... Wiśniowieckich imie i ród wymagały ofiary...
Wprzódy może niż które z nich uczuło, że braterskie ich przywiązanie, wcale inny przybiera charakter, nim ręka Heli zadrżała dotknięta przez Michała, nim wejrzenie jéj sięgnęło mu do głębi duszy — matka przewidziała tę nieuchronną ostateczność.
Jedynym środkiem zdawało się jéj wydanie za mąż wychowanki, a nikt się nie nastręczał oprócz Kiełpsza...
Musiała mu więc być pomocą.
Ks. Michał miał nawet zbytnią tę troskliwość za złe matce.
Przyjmowany bardzo mile przez ks. Gryzeldę, pod pozorem, iż nowiny elekcyjne przynosi, pan Zygmunt codzień już zachodził do księżnéj... Gdy z okopów nie było nic nowego do ofiarowania, ratował się Kiełpsz powtarzaniem tego co słyszał u kanclerzynéj.
Zbierało się na wezwanie posłów od kandydatów, a pierwszym miał być Kondeuszowy, gdy zrana wpadł Kiełpsz, zastając jeszcze ks. Michała przy śniadaniu, któremu matka i Hela asystowały tylko. Kawa wprawdzie znaną już była naówczas i jako osobliwość przy-