Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

Nawet w zimowym opisie ks. Michała wypadki dnia tego groźnemi się wydawały, a ks Fantomi, który zjawił się tu wkrótce — nie wahał się z dnia tego wyciągać na następne wnioski najgroźniejsze.
— Teraz już nic a nic przewidzieć nie można — mówił Kustosz — szlachta zwycięzka nie da sobie narzucić nikogo, wybierze po swéj myśli i może panom na przekorę zrobić wybór najdziwaczniejszy.
Wszyscy ręczą już za Lotaryngskiego, a ja czuję że umyślnie go pominą. Gotowi wybrać Polanowskiego.
Na zapytanie Kustosza, gdy ks. Michał ożywiwszy się nieco, opisywać począł oblężenie szopy, przerażenie Prymasa, wtargnięcie deputacji do Senatorów i dyktowanie im ekskluzji, wrzawę tę rokoszową — wszyscy się wzdrygali ze zgrozy i strachu.
— Znam naszego arcypasterza — dodał Kustosz — próżno i myśleć, ażeby on zdał się tak pobity i zwyciężony na łaskę lub niełaskę. Jestem pewnym że jutro rozpocznie walkę, że się szlachta rozbije może, a Elekcja wśród zamętu przedłuży. Prymas się uląkł, ale właśnie za to się na wszystkich mścić będzie...
We dworku ks. Gryzeldy uczyniło to wrażenie smutne. Elekcja zmuszała ks. Michała i matka do wydatków, na które ciężko było starczyć.
Z drugiéj strony wybór Lotaryngskiego, kandydata Rakuskiego, o którym już mówiono, że mu arcyksiężniczkę Eleonorę przeznaczono, jeśli by był królem — pomyślnym się zdawał dla księcia, który miał zachowanie u Cesarza i stosunki na dworze.
Tylko kustosz składając ręce i oczy podnosząc do góry, szeptał:
Za nic nie ręczyć! Okrzykną Polanowskiego!!...