Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

uwagę — zamruczał kanclerz — że do proklamowania króla, pod absencję waszą dobrowolną, oni sobie innego biskupa znajdą, a ks. podkanclerzy jest na pogotowiu!
Gdy u Jezuitów, u Bernardynów po refektarzach w Warszawie burzliwe senatorów odbywały się narady — co poczynać, Prymas jechać na pole nie chciał, inni się też ociągali — pod okopami szlachta chodziła namarszczona, groźna, ale zakłopotana również jak panowie.
Odgrażano się — sami sobie króla obierzemy! ale do skutku doprowadzić pogróżkę nikt nie miał odwagi.
— Czekajmy! — dodawali kunktatorowie — ichmość się namyślą, że nas więcéj jest i że bez nas do końca nie trafią.
Oczekiwano więc, ale od Warszawy nikogo widać nie było, oprócz wysłanych na zwiady. Ci donosili:
— Naradzają się, wzajem sobie czyniąc wyrzuty... ale koni zaprzęgać, aby do okopów jechać, ani myślą.
— Chcą nas tak ichmość panowie starsi bracia skarcić — mówi Piotrowski, siedząc na opróżnionéj beczce od piwa — aleby się powinni rozmyśleć, że my sobie na ich miejsce ludzi dobrać potrafiliśmy, a oni bez tego tłumu, na który plują, nie stąpią kroku. Jutroby im jednego dworzanina niestało, gdybyśmy krzyknęli na naszą młodzież — kto im służy to zdrajca!...
Wśród trochę ostygłych po wczorajszem rozgorączkowaniu gromad, które już się na nowo rozpalać i podżegać zaczynały, Gorzeński, Korycki, Moczydło — wysłani po języka przez Prymasa, Paca i Sobieskiego,