Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

krążyli z rękami na plecy założonemi i przysłuchiwali się.
Gorzeński pierwszy przesznurkowawszy po wojewodztwach, powąchawszy tu i owdzie, czem ta rebelja wczorajsza pachniała, siadł na szkapę i pokłusował do miasta do OO. Jezuitów i Prymasa. Jechał biedaczysko z głową zwieszoną, bo mu się to wszystko niepodobało, a wypadek był — jak się francuzi wyrażali — bez precedensów, to jest bezprzykładny.
— Tego związki wojskowe nauczyły — szemrał Sobieski, a Prymas dodawał:
— Mogli rozsiekać hetmana... potrafią i biskupa męczennikiem uczynić...
Wśród rozpraw tych nadjechał z raportem Gorzeński, z nosem tak zwieszonym, iż ani go pytać było potrzeba co przywoził. Miał to wszystko wypisane na czole.
— A co? — zapytał Prymas.
Gorzeński ramionami poruszył.
— Mówią — poczekamy mało, — a nie zechcą oni do nas, my do nich nie pójdziemy, obejdziemy się bez Prymasa i Hetmana.
Wszyscy panowie spojrzeli po sobie i milczeli.
— A lękać się znowu tego brzęku szabel — dodał do Prymasa się obracając Gorzeński — lękać niema czego. Hałasu dużo... a w rzeczy to pusta wrzawa. Głos podnieść łatwiéj niż rękę...
Panowie naradzali się oczyma, Prymas się ociągał. Nie była już może obawa katastrofy co srodze obrażona duma — wstrzymywały go. Wczoraj on — Interrex — Prymas, najwyższy dostojnik duchowny państwa, którego tron biskupi malowano na równi z królewskim