zwoliły dziś dojechać, smutek wielki przygnębiał. Modliłem się... aby Bóg zesłał opamiętanie i pokój...
Naznaczono dzień do posłuchania Neuburgskiemu — pościągali się rozpłoszeni... Szlachta stała zimna, szyderska, cierpliwa.
Neuburgski tak nędznie i niepokaźnie wystąpił, że w szeregu powozów jego, dwie kolebki, które z urzędu posłał od siebie, jako marszałek, Sobieski, najwięcéj się odznaczały, a orszak jego o wiele i liczbą i blaskiem przechodził poselstwo, z którego się otwarcie naśmiewano. Sam pono poseł, który musiał go zalecać, czuł i widział, że się to na nic nie zdało... panowie senatorowie nie słuchali myśląc o czem innem — tłum drwił i śmiał się... Drugiego dnia koléj przychodziła na Lotaryngskiego... Hr. Chavagnac zręczny, przebiegły umiał ze wszystkiego korzystać.
Z rozbitéj nawy Kondeusza, co tylko na brzeg dało się wyciągnąć — zagarnął. Umysły panów, nie mając się już do kogo skierować, skłoniły się ku ks. Lotaryngskiemu. Wiele mówiło za nim, młodym był, rycerskiego usposobienia, obiecującym — przyrzekał do ostatniéj kropli krwi wylać w obronie rzeczypospolitéj rekuperować awulsa! Wiedziano że rakuską miał opiekę i poparcie. Może by to mu przyjaciół nie przyczyniło, ale gdy zewsząd groziła wojna, a szczególniéj od wschodu, przymierze z Cesarstwem do pogardzenia nie było.
Rozprawiano o Lotaryngskim, który też — choć się mierzyć nie mógł rozsypanemi pieniędzmi z Kondeuszem — pokaźniéj i zamożniéj się stawił.
Wjazd hr. Chavagnaca nie czynił mu wstydu, oprócz karet Sobieskiego, miał własnych cztery pozłocistych
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.