rzawszy oknem zobaczyła jezdnego, który do wrót się dobijał, poznając w nim swego starego sługę Jeremiego, sandomierzanina, który się podwakroć wpraszał do księżnéj.
Pośpiech z jakim przybywał raził ją jak groźba. Zlękła się czy się co złego nie stało księciu Michałowi, ale wybiedz się dowiedzieć nie miała siły. Tchu jéj zabrakło, złożyła ręce, zaczęła się modlić.
Tymczasem już w przedsieni słychać było spór żywy i wołanie.
— Puszczajcie mnie... na Boga, niosę dobrą nowinę..
Przebojem jak szalony wpadł do przerażonéj ks. Gryzeldy na wpół pijany szlachcic, czapką wywijając po nad głową, padł przed nią na kolana i wrzasnął:
— Vivat! wybraliśmy królem naszego księcia Michała!!
Księżna wzięła go za obłąkanego lub napiłego. Rzecz dla niéj była tak niemożliwą, że uśmiech bolesny wywołała tylko...
— Dobrze! dobrze — zawołała — napij się tam czego... i...
I, niedokończyła tych słów, gdy się drzwi otworzyły znowu i niezmiernie blady, poważny jakiś — poruszony wewnętrznie, jakby miał nieszczęście zwiastować, wszedł ks. Fantoni.
Tymczasem, krzyczącego — Vivat! i opierającego się szlachcica służba uprowadzała.
— Księżna już wiesz? — zapytał głosem słabym kustosz.
— Nic nie wiem.
— Książe Michał obrany królem!
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/152
Ta strona została uwierzytelniona.