znają kraj, ludzi a nieszczęśliwe położenie nasze. Ale — będzie! będzie miał co do czynienia. Szlachta niesforna, wojsko lada podmuch gotowe do związków więcéj niż do boju. Kozactwo rozpasane, turcy uzuchwaleni nieszczęściami naszemi.
— Tak, ale wy hetmanem! — przerwała ks. Gryzelda — to najlepsza rękojmia zwycięztwa...
Hetman, krótko zabawił, wizyta była więcéj z obowiązku i grzeczności, niż z serca. Na czole miał wypisane jak się troskał i był skłopotany.
Resztę dnia spędzono we dworku na wybieraniu się z niego do kustodji ks. Fantoniego, gdzie matka króla trochę pokaźniéj przyjmować mogła. Całe staranie o dom spadało na Helę, która właśnie teraz roztargnioną była, nieprzytomną i chodziła jak jakiś cień, istota skazana i pokutująca.
Kiedy niekiedy z oschłych oczów dobywały się łzy, a ręka musiała uciskać pierś, w któréj duszno było i ciężko... Co jéj potem było, że Michał królem został okrzyknięty, gdy ona go utracić musiała. Nigdy wprawdzie nie miała nadziei ażeby — Michał do niéj, ona do niego należeć mogła, ale się spodziewała skromnego jakiegoś stanowiska w jego domu, przy rodzinie, któreby dozwalało pozostać z nim razem. A teraz!! Już w ciągu tego pierwszego dnia zaraz obijało się o jéj uszy, co Lubomirski mówił ks. Gryzeldzie, że dla ks. Michała jedno z dwojga, lub rakuska arcyksiężniczka, albo jedna z księżniczek krwi fracuzka, przeznaczoną była... O tem ożenieniu jako o konieczności, jako o związku co miał dać siłę nową, szeptano już... Hela przerażona słuchała... Tak! — Michał był
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.