dla niéj straconym... Nawet przybliżyć się, mówić — wkrótce nie wolno jéj być miało...
Tego smutku wychowanki księżna matka, która coraz była weselszą i szczęśliwszą, wcale zrozumieć nie mogła. Brała je za zmęczenie pracą, i pocieszała tem, że raz się przeniosłszy na kustodją, Hela sobie spocząć będzie mogła.
Spocząć! myślała w duchu Zebrzydowska — teraz!... My już wszyscy spokoju nie zaznamy! Los rzucił nas w wir, który miotać będzie nami — aż pochłonie!!
Najprzykrzejszem dla niéj było, że teraz po całych dniach nawet wiedzieć nie mogła co się z Michałem działo, ona, która była nawykłą śledzić krok jego każdy, a często — bardzo często, niepewnym siebie, kierować! Z zamku dochodziły tylko głuche wieści, których dobrze wyrozumieć było trudno. Przynosił je czasem Lubomirski, niekiedy ks. Fantoni; sam król, choć najmocniéj pragnął, nie miał chwilki, aby się wyrwać do matki.
Myśląc jakby na to zaradzić, krzątała się z wynoszeniem i zbieraniem ze dworku sprzętu, który się miał na kustodją przenosić, gdy — wpadł Kiełpsz. Był on teraz nieodstępnie na rozkazy króla, ale serce go ciągnęło do tego dworku i do Heli, która wiedziała bardzo dobrze o jego rozkochaniu i poruszała ramionami, patrząc na wesołego trzpiota.
Tym razem był on jéj pożądanym, bo mógł przynieść jéj z zamku coś o królu i myśl przyszła dziewczęciu, wyzyskać przywiązanie Kiełpsza, robiąc z niego sługę i posła.
Przyjęła go też nieco uprzejmiéj, weselszą twa-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/176
Ta strona została uwierzytelniona.