Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/024

Ta strona została uwierzytelniona.

Tu jednak mimo godziny w któréj się już żadne nie odbywa nabożeństwo, ścisk pobożnych był tak wielki iż fraucymer królowéj z największą trudnością się mógł dostać do kaplicy... przepełnionéj pobożnemi, z których wiele krzyżem leżało, płakało i modliło się głośno..
Cisza panowała tam i tylko przejmującemi niekiedy przerywana westchnieniami pobożnych, a z podwórców głuchy zaledwie szmer dochodził...
Hela upadła na kolana i cała pogrążona w jakiemś uczuciu głębokiem, zdała się zapominać co się do koła jéj działo. Z oczyma wlepionemi w obraz ciemny modliła się gorąco. Kiełpsz stojący nie daleko dojrzeć mógł płynące po jéj twarzy łzy... Długa chwila upłynęła tak nim nareszcie zmęczone podróżą powstawać zaczęły, a jedna z nich szepnęła Heli, iż także powinna była iść a spocząć.
Wstała więc i ona, powolnym krokiem z Kiełpszem idąc za swemi towarzyszkami.
— Króla się dziś spodziewamy — rzekł Kiełpsz... — i radzibyśmy doczekać...
— Jedzie — krótko odparła Hela.
— Pani go pewnie widziała? — mówił daléj Kiełpsz — mnie się wydał gdym go opuszczał tak smutnym, że mi się aż serce ścisnęło. Ktoby się domyślił że na wesele jedzie?
Hela westchnęła.
— Pan wiesz że go zmusili do tego, — odparła smutnie Hela, — ksiądz Olszewski głównie, który koniecznie chciał z domem Cesarskim związku, bo się obawiał aby francuzkie intrygi nie uwikłały króla. Ale tak jedno jak i drugie ożenienie — biednemu panu...
Niedokończyła i zamilkła.