Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/029

Ta strona została uwierzytelniona.

śliwych! wszyscy to sobie tłumaczyli gwiazdką pomyślną nowożeńców; błogosławieństwem bożem. Król nawet, choć blady i zmęczony wstał uspokojony nieco, usiłując się z przeczuciem swoim pogodzić.
Od rana wszystko było w ruchu w klasztorze i na mieście i co miało towarzyszyć królowi, gotowało się wystąpić świetnie.
Już na granicy Cesarzowę matkę odwożącą córkę mężowi przyszłemu, — półtrzecia tysiąca szlachty zbrojnéj i strojnéj z przepychem na jaki się tylko zdobyć mogła, przywitało swą królowę.
Jechała ona nietylko w towarzystwie swéj matki ale razem ciotki swéj Maryi Anny mantuańskiéj i młodszéj siostry... Rodzina ta zdawała się rozstawać z obawą z przyszłą królową, i dodawać jéj męztwa do spełnienia ofiary, któréj cesarz Ferdynand III, wymagał po córce. Nie było tajemnicą że Eleonora jechała zalewając się łzami, narzekając na losy, oburzając przeciwko temu gwałtowi jaki jéj polityka ojca zadawała. Musiano przez całą drogę łzy jéj osuszać, pocieszać, utulać rozżaloną ale razem oburzoną i gniewną przeciwko swemu przyszłemu małżonkowi.
Szeptano o tem i w otoczeniu króla po cichu, pocieszając się tem iż czas złagodzi tęsknotę, zbliży i przejedna. Senatorowie królowi oddani i wszyscy co o cześć jego i narodu dbali, wysilali się teraz aby przyjęcie cesarzowéj i dostojnych jéj towarzyszek, uczynić prawdziwie królewskiem i wspaniałem. Wysilano się na wystawność, na okazanie bogactwa rzeczypospolitéj. Ze skarbca wszystko co mogło uświetnić przyjęcie, pomnożyć jego wspaniałość przywieziono z Krakowa... Kościół i sale w których gości