Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

jącym jéj zapachem odetchnąć. — Oczy nabrały blasku rozpaczliwego, cała drżąca oczyma trzymała osłupiałego Michała w oddali od siebie...
Król długo nie mógł odpowiedzieć...
— Bolesny to wyrok dla mnie, rzekł nareszcie — ale potrafię mu się poddać, dopóki okoliczności go nie zmienią. Pani może poznasz mnie lepiéj...
— Ale postanowienia mojego nie zmienię nigdy! nigdy! powtórzyła z naciskiem Eleonora... Dla oczów ludzkich muszę być żoną jego, ale żadna siła zwolić mnie nie może — poddać się narzuconemu mi jarzmu nienawistnemu...
W. królewska Mość wiedziałeś o tem, bom mu znać dała przez osobę zaufaną, że mężem moim być nie możesz... Należało zerwać układy.
— Niezależało to odemnie, słabym głosem odparł Michał...
Nawet Najjaśniejszy ojciec wasz nie byłby zezwolił na to...
Eleonora potrząsała głową i jakby sama do siebie pomrukiwała ciągle.
— Nigdy! nigdy!
Wtém uczuła, że osłabła od wzruszenia, drżały pod nią nogi, i padła na stojące blizko krzesło. Głowę sparła na ręku, nie patrzyła już na męża, potwarzy widać było kroplami spadające łzy, których nie ocierała...
Michał stał jak wryty.
— Co mi pani rozkażesz? — zapytał chłodno.
— Abyś się W. Królewska Mość oddalił — rzekła żywo. Zmęczenie podróżą, wzruszenie będzie tłumaczyć potrzebę spoczynku...
Słuchał król, lecz nie ruszył się z miejsca...