miejsc przy nim zajmowała jako powinowata królowi, Helena Zebrzydowska. Wśród mnóztwa ładnych twarzyczek, które jak grzęda kwiatków całą stronę osobnego stołu zajmowały, Hela odznaczała się tak klasyczną regularnością rysów i wyrazem ich niemal surowym a tragicznym, iż wszystkich oczy ściągła na siebie. Ubrana wykwintnie, ale z prostotą, o ile ona przy uroczystem wystąpieniu zachowaną być mogła. Zebrzydowska miała w sobie coś zagadkowo pociągającego.
Mimowolnie pytał się każdy patrząc na nią — kto być może ta młoda istota, piękna, poważna a tak smętna, jakby od kolebki chodziła w żałobie. Miejsce jéj u stołu tak szczęśliwie wyznaczonem zostało, że miała naprzeciwko siebie króla i królowę, a oczy jéj nie schodziły z obojga, szczególniéj z Eleonory...
Badała ją wzrokiem, starała się odgadnąć i sięgnąć do głębi duszy, a doznane wrażenie ściągało jéj brwi, chmurzyło twarz i czyniło coraz posępniejszą. Kiełpsz coraz to podbiegał nieznacznie...
— A cóż, królowa? — szeptał.
Hela nic nie odpowiadała.
Za drugim czy trzecim razem szepnęła do niego:
— Słyszałeś ją mówiącą?
— Dotąd nie — ani mówi, ani jeść raczy, talerze odbieramy nietknięte. Napiła się wody z winem...
— A król? — cicho dodała Zebrzydowska
— Król probował parę razy pytać o coś, ale nie ręczę, czy odpowiedź otrzymał...
Po uczcie tańce się rozpocząć miały, do których przystępowano z taką ochotą jak do stołu...
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.