Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/051

Ta strona została uwierzytelniona.

sunkach jakie ją łączyły z królem, szczególną niechęć jéj okazywała.
Łagodna i dobra Hela zastraszyć się nie dała wcale. W tym czasie Kiełpsz zaczął nalegać mocno i — los jego miał się rozwiązać. Z tego powodu Zebrzydowska, która teraz Michała widywała tylko zdaleka lub na krótko, zażądała posłuchania... Michał kazał jéj oznajmić, że sam też oddawna pragnął się z nią widzieć i naznaczył swobodną godzinę.
Zebrzydowska znalazła go w gabinecie nad stołem papierami i listami zarzuconym, siedzącego bez zajęcia, z oczyma wlepionemi w ścianę. Wydał się jéj straszliwie zmienionym. Zobaczywszy we drzwiach wchodzącą, wstał i z rękami wyciągniętemi ku niéj pospieszył. Twarz mu się trochę wypogodziła. Oboje długo patrzyli sobie w oczy, nie mogąc przemówić. Hela nieznacznie powieki otarła, król się na uśmiech wysilał...
Z przestrachem prawie Zebrzydowska się przypatrywała téj znanéj sobie, niedawno jeszcze świeżéj i młodéj twarzy, która nagle jakby zwiędła i zestarzała — zdradzała okrutne cierpienie...
— Unikałem spotkania z tobą — odezwał się Michał po cichu i oglądając dokoła. Czułem, że nie powstrzymałbym się od skarg, a one się na nic nie zdały. Domyślasz się zresztą, jakie jest moje pożycie i życie, dla kogoż to tajemnicą!! — mam na czole wypisane, żem nieszczęśliwy...
— Męztwa! męztwa! — przerwała Hela, usiłując je téż w sobie obudzić — to są początki — wszystko się zmienić może...
— Mnie się to wydaje skończoném — odparł król