Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.

otrzymywali najczęściéj się przechwalali tem, że strachem je wymogli na królu, i szli daléj w zajadłym oporze przeciwko niemu...
Walka o każdy nowy przywiléj między królem a podkanclerzym, kończyła się zwykle milczącem uleganiem ostatniego...
Olszowski na ostatek wzdychając zawiadomił pana o kilku drobnych wybrykach nieprzyjacielskiego obozu... poczem rozstali się wzdychając oba.
Król daléj codziennie swe obowiązki spełniał z rezygnacją odrętwiałego cierpieniem człowieka...
Każdego dnia musiał pójść do królowéj, która go nie zawsze przyjmowała... Zasiedli późniéj do wspólnego stołu, przy którym nie było prawie rozmowy, jeżeli królowa Eleonora nie znalazła przedmiotu jakiegoś do urągania i dokuczania małżonkowi. Wyśmiewanie wszystkiego co tu spotykała, było dla niéj najmilszą zabawką.
Zwykle król słuchał milczący.
Czasem probował ją rozbroić łagodnością, która zdawała się przeciwny spodziewanemu skutek wywierać. Gniewało królowę. Zrywała się od stołu pod pozorem bólu głowy i rzucała go samego.
Życie było do niezniesienia...





Lata w ten sposób upływały... przedłużała się walka, sejmy były widowiskami gorszącemi, podburzającemi umysły... Prażmowski gdy się posunął do ostateczności i obudził niechęć przeciw sobie, ukazał się pozornie, przychodził rękę króla całować ze skruchą, a nazajutrz rozpoczynał podstępną swą grę na nowo..