Jak niebo do ziemi — obóz i dwór Sobieskiego nie podobnym był do dworu króla.
Michała smutek i zwątpienie udzielało się wszystkim co się do niego zbliżali, przynieść tu wesołéj twarzy nikt nie śmiał, ani się odezwać głośniéj, ani poruszyć żywiéj. Sam widok tego schorzałego, jakby opuchłego i nabrzękłego z licem wychudłem i nalanem razem przedwczesnego starca — opierającego się na kiju, okiem szklannem przyglądającego i niewidzącego nic, zatopionego w sobie, zapominającego się co chwila — którego nic odżywić i poruszyć już nie mogło — odejmował męztwo i wlewał zwątpienie.
Ci co przybywali tu pełni życia — odchodzili złamani. — Rzadko kto mógł się dostać do niego, oprócz najpoufalszych, a przypuszczony, zasadnie słów kilka z ust jego usłyszawszy wynosił wrażenie najboleśniejsze..
Gorętsi wprost się odzywali.
— Ale to trup jest... tyle tylko że go nie pochowano!!
Sobieski nie miał jeszcze lat pięćdziesięciu i, chociaż często cierpiący, bo życie czynne i przebyte boje zostawiły po sobie pamiątki — był jeszcze w pełni sił i życia. Wśród współczesnych jaśniał naówczas jako jedna z najpiękniejszych postaci — nad swój czas i ducha wieku stojąc wyżéj rycerskiemi szczególniéj przymioty.
Lecz zarazem w tym bohaterze, który walczył już od Zborowa począwszy, we wszystkich prawie woj-