Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

W tym stanie zesłabnięcia, z którego kroplami jakie miał przy sobie trzeźwić go usiłował Braun, — zaniesiono Michała do kolebki.
Kiełpsz z doktorem siedli z nim razem, a Sobieski z Jabłonowskim jechali daléj oglądać resztę pułków.
Wieść o zasłabnięciu króla piorunem się rozeszła. W wielu obudziła ona współczucie dla niego, ale ci co go nienawidzili, podżartowywali sobie.
— Jeżeli on obejmie dowództwo, które mu należy, jeśli się przy wojsku znajdować będzie — dobrze wyjdziemy, boć jeszcze ani prochu nie powąchał, ani świstu strzał tatarskich nie słyszał!!
W sercu Hetmana, może po raz pierwszy dla znienawidzonego króla prawdziwa — szczera obudziła się litość. Był pod wrażeniem potwarzy które o nim — o jego nieczułości, obojętności i dziwactwach rozgłaszano, Prymas zmagał się na to zohydzenie Michała. Sobieski go teraz oglądał — odczuł jego dolę, przypomniał sobie całe panowanie i — litość go zdjęła. — Jeden ten wyraz wyrzeczony mdlejącemi ustami — Kamieniec! — nawrócił go. Żal mu się zrobiło iż nieraz go był zmuszonym prześladować.
Po odjeździe króla na poły omdlałego, Hetman prędko dokończył przeglądu i pospieszył z Jabłonowskim do swego namiotu.
Tu — wylał się przed przyjacielem z tem co czuł.
Wojewoda ruski przyznał się naówczas, że król i na nim zrobił toż samo wrażenie bardzo nieszczęśliwego człowieka.
— Dołącz do tego, rzekł, że żona go zdradza, dręczy i ostatek dni mu zatruwa — a w istocie miłosierdzia godzien ci się wyda.