Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

My też ruszamy i jutro obóz zwijać zaczniemy...
Nie było sporu, bo konieczność nakazywała się poddać — począł tylko — zwrócony du Hetmana król modlić się.
— Panie Hetmanie, na krew pańską, dawajcie mi znać o krokach waszych — a, da Bóg, zwycięztwach... Jako nieboszczyk ojciec mój miał szczęście przeciwko kozactwu, tak wy je macie przeciw turkom... Pobijecie ich, odzyszczecie Kamieniec, ale tego już oczy moje widzieć nie będą.
— N. Panie — wtrącił Jabłonowski, potrzeba się otrząsnąć z tych złych myśli. Macie siły — wiek was nie przygniata. Spoczynek i starania lekarzy, zdrowie wam przywrócą.
— Nie — odparł sucho król — gdybym nawet wiadomość odebrał że Kamieniec rekuperowany, nie wiem czy i to by mi życie wróciło.
Schwycił się ręką za piersi...
— Ssie mnie cóś wewnątrz — i życie wyssało...
Znowu głowa mu opadła...
Chwilę jeszcze bawiono go rozmową — aż znużenie widząc wielkie Hetman pierwszy wstał żegnać, oznajmując o ludziach, których miał dać królowi dla odprowadzenia go w straży do Lwowa.
Michał milcząco już zgodził się na wszystko.
Łzy stanęły w oczach Sobieskiemu gdy go żegnał, pewnym będąc że już żywym nie ujrzy — ks. Olszowski wyszedł też przeprowadzając Hetmanów, a Braun zbliżył się przynosząc krople.
— N. Panie rzekł — stanowniczego na całą noc wysyłam do Lwowa aby dla W. królewskiéj Mości i dwo-