Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

porę jesienną narażała się po bezdrożach na trud i niewygody. — Ja zaś, jak tylko cokolwiek sił odzyskam, spodziewam się także nie pozostać tu bezczynnym, ale połączyć się z Hetmanami...
Dla lepszego zbadania stanu rzeczy, włoch nie spieszył z powrotem. Polepszenie z którego się tak cieszył na pozór, wistocie mięszało szyki.
Nuż by król Michał, miał przyjść do sił i wyzdrowieć?? dla królowéj byłoby to okropnem, bo jéj nadzieje przez to znowu by gdzieś w mroki przyszłości ustąpić musiały.
Włoch szczególniéj dla zbadania położenia przywiązywał się do doktorów, z których kilku razem ze starym Braunem, używanych było do rady. Jeden z nich Zboiński, uczeń Bolońskiéj akademij, który dobrze mówił po włosku, nieposądzając o złą wolę Toltiniego, służył mu chętnie.
Był to człowiek młody jeszcze i bystrego umysłu, a szczęśliwego oka.
— Zdaniem mojem — rzekł Zboiński naglony aby bez ogródki prawdę wypowiedział — to polepszenie na zdrowiu króla JMci, jest pozornem i przemijającem. Wewnątrz siedzi uparta choroba jakaś, na którąby noża może więcéj niż lekarstwa potrzeba, a tam kędy ona się mieści, żelazo nie sięga...
Będą więc alternatywy polepszenia i upadku, aż póki gwałtowne jakie wzruszenie, które wstrząśnie całym organizmem, smutnego nie sprowadzi końca.
Radzibyśmy — ciągnął daléj Zboiński — przedłużyć drogocenny żywot króla JMci, ale pod te czasy czujności zaprawdę wielkiéj potrzeba, aby mu wzruszeń oszczędzić.