Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wolą jest N. Pana — rzekł — abyście dziś jeszcze powracali do Warszawy. Listy nadejdą późniéj zwykłemi kresami. Macie królowę pozdrowić, i oznajmić jéj że król ma się lepiéj, choć chwilowo na siłach opadł. Nie powinna się niepokoić, my tu czuwać nie przestaniemy.
Toltini musiał być posłusznym, ale czuł się wyśledzonym i odkrytym — o co mu zresztą niewiele chodziło — byle dopiął tego czego sobie życzył...
W ciągu dnia nie tylko że nie było polepszenia, ale gorączka ciągle się wzmagała i rosła... Razem z tém i trwoga wszystkich otaczających.
Michał nie tracił przytomności, lecz zaledwie mu się do snu przymykały powieki — natychmiast wykrzykiwał i nie pamiętał już co mówił. Jeść nic nie chciał, pragnienie paliło go tylko.
Na chwilę około południa sam na sam pozostawszy z Krajczyną, król się obejrzał i szepnął...
— Aga przybył od Sułtana!
— Jaki Aga? zapytała...
— Z kaftanem, z pętami, z kajdanami, które chce włożyć na mnie!
Krajczyna podniosła ręce.
— Królu mój — zawołała — co za myśli? jakie przewidzenia... ktoś chyba fałszywą was i głupią gadką zaniepokoił. Aga — przybył wistocie turecki posłaniec, ale ani kaftana, ani żadnych nie przyniósł wymagań. Wprost tylko dowiadywać się mu polecono, co znaczy wojsk zbieranie się na granicy. To są nie poczciwe plotki.
Uwierzył temu zapewnieniu, czy nie, zamilkł Michał, — zatopiony w myślach, które gorączka dziwacznie targała i czyniła z nich mięszaninę bezładną. Choremu wszystko się na myśl cisnęło razem, wspomnienia mło-