Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

wojenna i spór cały, który za rozstrzygnięty uważał, uprzejmie się zbliżył do Paca, zmienionym głosem spokojnym zapraszając go na kubek wina przygotowany.
— Różnica zdań — odezwał się, nie powinna wpływać na osobiste stosunki, panie Hetmanie... ani wy mnie zuchwalstwa mego za złe nie bierzecie, spodziewam się. Szedłem tu, życząc tylko aby los mi pozwolił walczyć pod murami Chocima. — To dla mnie omen i otucha...
Hetman litewski napróżno twarz, zazwyczaj chmurną, starał się trochę rozjaśnić.
— Szczęśliwego tego przeczucia — ja — niestety — podzielać z wami niemogę, odezwał się powoli kubek biorąc do ręki. Życzę wam aby się ono sprawdziło — a da li Bóg, cała zasługa i sława wam należéć będzie.
W moich oczach wszystko się składa najniefortunniéj a mołdawianom nie wierzę, — jak niewolnik chytry jest i przewrotny. Znana to sztuka jego wszystkim obiecywać, a nie dotrzymać nikomu.
— Postawię go tak — abym się go w żadnym razie nie mógł obawiać — rzekł Sobieski, a na jego posiłek wcale nie rachuję — tylko na ten popłoch jaki zdrada rzucić musi.
Pora w istocie gorszą już być nie może — ale na pogodę czekać nie mamy o czem, bo nam paszy i chlebów zbraknie. Żołnierz dzięki Bogu — rwie się jeszcze, późniéj znużony ostygnie i ducha straci.
Jutro więc lub nigdy. Stójcie a patrzcie panie Hetmanie — dodał z uśmiechem — jam jednego pewien — że nie dotrzymacie bezczynnie, serce wam w piersi uderzy i trąby do boju zagrają.