Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

samowolnie do króla — a za się!! — Dałem go pod wartę.. Co z nim czynić...
— Albo ja wiem — mruknął rozmyślając podkanclerzy — niech tak zostanie jak jest, ale patrz wać pan aby mu włos z głowy nie spadł.
Turcy larum narobią i mścić się będą.
— Mnie się widzi, księże biskupie, że ich tam nasz Hetman rozumu nauczy i ani pisną. Tymczasem o zdrowie króla JMci chodziło...
I Świderski odszedł zwycięzki... ale po mieście trwoga się wzięła wielka, że posła śmiano w niewolę zagarnąć...
Wieczorem na pewno spodziewano się posłańca z pod Chocimia...
Stan króla był zawsze ten sam, tylko ku wieczorowi, jak zwykle gorączka się powiększała, późniéj od rzeczy mówił i majaczył.
Braun pytany albo nie odpowiadał nic lub mruczał.
— Księdza więcéj mu potrzeba niż doktora — ja mu nie poradzę, ani stu nas gdyby było...
Wśród głuchéj ciszy w całym domu... leżał tak Michał marząc, a tych marzeń przedmioty czasem się odgadywać dały z urywanych wyrazów, które mu z ust się dobywały...
— Są listy? jest co od Hetmana? — pytał — a nieotrzymawszy odpowiedzi, padał jęcząc na poduszki. Drzemał, budził się i zrywał znowu.
— Kamieniec wzięli!! Kamieniec wzięli.
Nikt nie odpowiadał i twarz sobie rękami okrywając — milczał...