Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 105.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Rawa wziął to za żarty i obrócił w śmiech...
Jednakże tajemnica Rokiczany nie wychodziła mu z myśli. Sądził, że może która ze służebnych wiedzieć coś także, począł śledzić i tego tylko doszedł i dopytał, iż królowa jak dawniej w Pradze ze starą ochmistrzynią codzień się w osobnym pokoju zamykać była zwykła, do którego wszystkim przystęp był wzbroniony, tak i na Wawelu z Zonią z rana, a czasem i parę razy w ciągu doby do osobnej komórki chodziła i w niej się z nią na klucz zamykała...
Żadna z niewiast służebnych podpatrzeć nie mogła, co one tam robiły. Wychodziła ztamtąd odświeżona i odmłodzona, z włosami utrefionemi...
W istocie więc Zonia mogła jakąś wiedzieć tajemnicę...
Za drugiem spotkaniem, Rawa ponowił Zoni ofiarę — jakiejby zapragnęła za sekret swój, z wyjątkiem tylko małżeństwa, do którego wstręt miał nieprzezwyciężony.
— A jam sobie słowo dała — odparła filutka że w Polsce za mąż wyjść muszę.
— No, to ja ci innego wyszukam męża na miejsce moje — rzekł śmiejąc się Kochan.
— Zgoda — odpowiedziała Zonia — ale potrzeba, żebym ja go sobie wybrała sama. Chcę go mieć bogatym, młodym, przystojnym, i za mieszczanina nie pójdę, rycerz być musi!..
— Zawiele żądasz! — zaśmiał się Kochan.